niedziela, 30 marca 2014

Palcem po mapie z lakierami Kobo.

 Witam moi drodzy :) Po dłuższej przerwie przychodzę do was z notką i obiecuje postarać się pojawiać się tutaj regularniej.



 Dzisiaj chcę krótko przedstawić wam niedoceniane lakiery z Kobo. Będe pisać tu o serii Colour Trends. Dostępne są w szafach KOBO (w Rzeszowie --> Natura), za 10 zł (we wspomnianej drogerii na promocji za 5 zł bywają), mają one 7,5 ml i cienki ale wygodny pędzelek. Konsystencja jest ok, nie robi smug, wystarczą dwie warstwy do pełnego krycia. I co w nich najlepsze - u mnie potrafią się trzymać tydzień! (baza u mnie to odżywa z Eveline 8w1 a top coat to produkt z essensce)/

Moje kolory to:

1.28 MIAMI





Kolor Miami to jasny niebieski, opalizujący na seledynowo. Kolor piękny i kojarzy mi się z niebem nad Miami :) Jak widać zużycie jak na mnie przyzwoite. Bardzo go lubie i jest to mój pierwszy kolor z tej serii.

2. 5 WIEN



 Ciemny fiolet. Piękny, dobrze kryjący. Cóż więcej chcieć?

3. 34 BEIJING





Pekin? Nie z takim kolorem kojarzy mi się Pekin. Lakier ten opalizuje na fioletowo. Trzyma się równie dobrze. TYLKO DLACZEGO PEKIN? :D

 Pozdrawiam, Ania :)


niedziela, 23 marca 2014

kreska niezniszczalna. mini recenzja kredki z catrice.

Cześć! Piękna pogoda, wiosna przyszła a ja wczoraj wybrałam się na wycieczkę :)

dzisiaj przychodzę do was z rewelacyjną kredką do oczu z Catrice. Pewnego dnia naszła mnie ochota na bardzo prosty i kolorowy makijaż - beżowy cień na całą powiekę, kolorowa kreska i tusz. Ale nie miałam kredki ani kolorowych cieni (moja ulubiona paletka to au naturel ze Sleeka więc można się domyślić jaki makijaż robie na co dzień:)). Byłam w Hebe no i znalazłam tę kredkę.




Kosztuje ona 10 zł w szafie Catrice, ma pojemność 0,03g, jest wysuwana.  Jest to kredka, której nie da się rozetrzeć ale za to po nałożeniu nie rusza się, nie blaknie i trzyma mi się ok 10h! Jestem w niej zakochana i chyba kupie więcej kolorów. Mój kolor to 090 Petrol And The Wolf. O jej wytrzymałości może świadczyć to, że zrobiłam tego swatcha na dłoni, poszłam umyć naczynia (ręcznie) a swatch jak był tak był!! Wiem, wiem jest wodoodporna ale nie wierzyłam, że kredka za 10 zł może tyle znieść!



Pozdrawiam :)

środa, 19 marca 2014

moja poranna pielęgnacja :)



Czeeść wam! Wiem, że notki dawno nie było ale ostatnio miałam dużo nauki. Wczoraj przeszłam batalie z NFZ i wyrostkiem robaczkowym (mój robaczek jak na razie zostaje ze mną<3).


Po prawej stronie dodałam możliwość obserwowania mnie (pod "o mnie"). Zachęcam :)

Tyle prywaty, jedziemy z notką :) dzisiaj przychodzę do was z moją pielęgnacją poranną. Zaznaczam że moja skóra jest młoda, mieszana (tłusta w strefie T a wysuszona na policzkach). Jestem ofiarą przekonania że zawsze trzeba skóre matowić więc tak naprawdę od niedawna ją nawilżam. Walczę z wysuszonymi na wiór policzkami i tłustym czołem, nosem i brodą. Moja poranna pielęgnacja jest dość prosta bo i rano nie mam za dużo czasu na bawienie się w jakieś peelingi itp. A więc do rzeczy:






1.Bebeauty płyn micelarny, do skóry wrażliwiej - biedronokowy micel zaskoczył mnie. Kosztuje ok 5 zł, dostępny jest też w wersji różowej. Ten jest idealny do porannego przemywania twarzy. Staram  się używać wody jak najmniej bo okropnie mnie wysusza więc taka alternatywa jest ok. Pozostawia on lepki nalot ale kwestia odczekania 3 min i znika. Dla mnie na plus i kupie na pewno nową butelkę.
2. Ziaja, krem bionawilżający do cery tłustej i mieszanej, biała herbata - kosztuje śmieszne pieniądze bo ok 6 zł za 50 ml. Jest bardzo wydajny. Ładnie pachnie, nawilża, szybko się wchłania, nie przetłuszcza, mnie nie zapycha (nie mam z tym problemu), trzyma makijaż. Tani, miły krem :)
3. Rival de Loop beauty balm - mam wrażenie, że mam nową wersje tego kremu bo opakowanie na wizażu wygląda zupełnie inaczej od mojej. Kosztuje on 10 zł i dostępny jest w Rossmanie. Używam go albo jako kremu nawilżającego pod makijaż, albo tylko na policzki, albo jako podkład (wtedy nakładam dwie warstwy). Szukałam czegoś na lato i oto znalazłam. Napiszę o nim osobną recenzje jak trochę poużywam bo mam go z 2 tygodnie dopiero.

piątek, 14 marca 2014

co w Honolulu piszczy. Recenzja i analiza składu bronzera W7.

 Cześć, przychodzę dzisiaj do was z analizą składu i recenzją znanego brnozera firmy W7 o nazwie HONOLULU. Kupić go można online za ok 15 - 20 zł. Mam go od 3 miesięcy. Jest to produkt matowy, występuje w jednym kolorze, ma przyjemną, delikatną konsystencje, nie robi plam i nawet ja - osoba, która zaczęła używać takich produktów zaledwie pół roku temu - nie zrobi sobie nim krzywdy. Ma fajne, ładne opakowanie a do niego dołączony jest pędzelek jednak ja go nie używam, wolę swój skośny. Trochę zdjęć:


 

Produkt jak dla mnie dobry. Nie ma on w sobie totalnej pomarańczy, nie robi plam, zależnie od podkładu trzyma się w stanie nienaruszonym ok 5 godzin. Jestem z niego zadowolona.


środa, 12 marca 2014

Mini recenzja szminek Maybelline Hydra Extreme.

Witam! W ten słoneczny dzień przychodzę do was z mini recenzją dwóch szminek z Maybelline Hydra Extreme. Dostępne są w szafach Maybelline za ok. 18 zł, widziałam je ostatnio w Rossmanie za 9 zł na promocji (Cena na do widzenia - mogą zostać całkowicie wycofane ze sprzedaży lub Ross z nich rezygnuje)



 Co obiecuje producent?

DLA KOGO?
Dla kobiet, które oczekują od szminki nawilżenia i pełnego koloru

DZIAŁANIE
• Głębokie nawilżenie z aktywna siłą balsamu do ust i dawka kolagenu
• Usta widocznie pełniejsze i gładsze
• Intensywny, wyrazisty kolor

EFEKT
Intensywny, wyrazisty kolor i komfort nawilżenia ust

(źródło i dostępne kolory: http://www.maybellinetrends.pl/hydra-extreme/)

Pełny kolor jest, nawilżenie nie. Niestety. Zaraz po nałożeniu szminka faktycznie daje uczucie nawilżenia ale już po kilkunastu minutach usta są wysuszone. Niestety. Balsam pod szminkę pomaga aczkolwiek jeżeli kupuję szminkę nawilżającą to oczekuje chociaż tego że zostawi usta w takim stanie w jakim były przed nałożeniem. Usta są pełniejsze, kolor jest wyrazisty i wręcz wżera się w usta, utrzymuje się do 2h co przy moim częstym popijaniu wody jest długo. Schodzi równomiernie, a właściwie robi się coraz jaśniejsza a co najważniejsze nie zbiera się na złączeniu warg i nie podkreśla suchych skórek. Ceną za to jest wysuszenie.Opakowanie jest eleganckie, porządnie zrobione i nie otwiera się samo w torebce.

Mam dwa kolory:
1. 163 FUCHSIA- kolor jak dla mnie idealny, satynowy. Nie jest to typowa fuksja, jest przełamana różem. Jest to kolor który się wpija w usta a do tego wybiela optycznie zęby!


2. 160 GLAMOROUS PINK - jasny róż, z drobinkami. On już tak rewelacyjnie się nie utrzymuje, nie wpija się w usta ale nadal jest wytrzymały. Idealny kolor na co dzień.



Co o nich myślicie? Miałyście? A może możecie polecić jakieś dobre, nawilżające szminki?

Pozdrawiam :)

wtorek, 11 marca 2014

Kot w stanie czystym :)

Witam w ten słoneczny dzień :) Uwielbiam wiosnę, ale niestety prognozy pogody nie wprawiają w euforie...



 Dzisiaj przychodzę do was z recenzją książki Terry Pratchetta "Kot w stanie czystym". Raz w życiu próbował mnie do ksiażęk tego autora przekonać G. wykorzustując moment kiedy chora leżałam w lóżku i nie mogłam uciekać. No niestety skutek był marny - przeczytałam ze 2 strony. I nic nie zapowiadało zmiany do momentu aż nie kupiłam kalendarza z cytatami o kotach. Znalazło sie tam parę słów także Pratchetta i tak G. podjął kolejną próbę i pożyczył mi książke, która jest tematem dzisiejszego posta. Sam fakt że o niej pisze może sugerować że mój romans z Pratchettem tym razem się udał. A i owszem.

Książkach jest o kotach. Ale nie o takich zwykłych kotach. O Prawdziwych Kotach i jest ona napisana na chwałę Kampani na Rzecz Prawdziwych Kotów. Nie jest to książka ukazująca kochanego przyjaciela człowieka a raczej ciężkie życie człowieka po przygarnięciu "kochanego" przyjaciela. W książce możemy przeczytać m.in o:
-odmianach kotów ( np. Koty Sąsiadów, Koty Paskudnopyszczkowe)
-imionach kotów (np. Aarghwynochastądtydraniu)
-prawdziwych kotach i ich relacjach z samochodami, ogrodnikami, dziećmi
-skąd zdobyć kota?
-o chorobach kotów!
-o zabawach kotów (moja ulubiona to "Bycie Grzecznym)

Lektura jest rewelacyjna. Czytając ją śmiałam się jak dziecko a i do kotów przestałam zionąć nienawiścią. Książkę polecam dla tych młodszych jak i dla tych starszych. Jest zabawna, lekka, ma fajne rysunki, które towarzyszą nam przez całą lekturę. Akurat coś przy czym można się oderwać od górnolotnych lektur z głębokim jak... no. W każdym razie z głębokim przesłaniem. Ja mam wydanie w twardej oprawie i kosztowało ono 24 zł aczkolwiek na stronie Empiku znalazłam już za 15 zł.

Wasze ulubione książki na poprawę humoru?

Pozdrawiam :)

niedziela, 9 marca 2014

Recenzja zbiorcza: WOSKI Z YC.


Witam! jak Wam minął dzień kobiet? (wszystkiego najlepszego dla podczytujących!). Mi dość spokojnie, nie obchodzimy zbyt hucznie tego typu "świąt".              
 Dzisiaj przedstawię  wam moje zdanie na temat wosków z Yankee Candle. Zawsze  chciałam wypróbować ich świeczki ale ceny są dla mnie powalające. Zaczęłam więc od wosków. W tym momencie mam ich 10 w swojej kolekcji. Co mogę ogólnie o nich powiedzieć? Zapach na pewno zależy od wosku. Niektóre są mocniejsze, przez co dłużej się utrzymują.  Zaznaczę, że moje woski pale w dość dużym pokoju. Jedną tarte łamie na ok. 4 części, zaraz po zakupie wkładam je w woreczki. Jedną dawkę pale przez ok. 2h (tyle ile wypala mi się podgrzewacz). A po wypaleniu można zapalić jeszcze raz 2h. Producent zaznacza że zapachy można mieszać tworząc swoje mieszanki aczkolwiek ja znajduje w YC to czego szukam i nie muszę sama kombinować. Uwielbiam je ze względu na to, że mają bardzo ładne kolory, ciekawe zapachy a przede wszystkim są one wydajne. Jeden wosk kosztuje od 6 do 7 złotych i dostępne są w wielu sklepach (ostatnio widziałam je nawet w Piotrze i Pawle). Ja kupuje je na stronie zapachdomu . Opisze wam moje zapachy. Pragnę zaznaczyć że jest to moja subiektywna ocena a każdy nos „inaczej” czuje.

1.        



       BLACK CHERRY
Zapach dla mnie nie jest zupełnie czereśniowy. Jest słodki ale zarazem orzeźwiający. W momencie palenia nie jest duszący a zapach potrafi mi się utrzymywać po zgaszeniu nawet całą noc. Jestem na TAK i polecam
2.        




      PINEAPPLE CILANTRO
Hmmmm…. Spodziewałam się ananasa spotkałam kokos a obiecany był ananas W TOWARZYSTWIE kolendry (gdzie?) i  kokosa. Wyszedł im kokos z delikatną nutką ananasa. Ale zapach wciąż jest orzeźwiający i zachęcający. Myślałam, że nie będzie zbyt intensywny a jednak. Zapach utrzymuje się pare godzin po paleniu. Z jednej strony jest ok. a z drugiej jednak jestem zawiedziona brakiem ananasa w ananasie.
3.        
       


      BAHAMA BREEZE
Według zapachudomu.pl wosk ten ma pachnieć ananasem, mango i grejpfrutem. Ja jestem nim zachwycona. Gdy zamykam oczy i wącham ten wosk czuje się jak na wakacjach, jakbym wąchała jakiś koktajl bardzo owocowy. Na początku wyczuwam ananas i mango. Grejpfrut jest tylko nutką ale zapach nie jest mdlący! Jest słodki i nie orzeźwiający ale jest rewelacyjny. I ma piękny niebieski kolor J Aromat utrzymuje się też bardzo długo po paleniu.
4.        
       


      FRESH CUT ROSES
Róże? Nie! Kwiaciarnia? Oczywiście! Odpalając ten wosk czułam się jak w kwiaciarni. Nie jest to zapach czystych róż, jest trochę sztuczny. Kupując go bałam się, że będzie duszący i mdlący (jestem zrażona do zapachu róż przez perfumowane różańce). A jednak! Jest on delikatny, subtelny a jednak wyczuwalny. Nie utrzymuje się oszałamiająco (ok. godzine po zgaszeniu) ale i tak go uwielbiam. Jest czymś pomiędzy słodkością a zapachem orzeźwiającym. Coś dla mnie tylko szkoda, że tak słabo się utrzymuje.
     
      

      
     RAINWASHED BERRY
Deszczem myte jagody (moje dosłowne tłumaczenie)… hmm… nie jest to zapach, który mnie jakoś wyjątkowo porywa i zachwyca. Pachnie on dla mnie niczym wyjątkowym i sprecyzowanym ale jest on świeży czym u mnie plusuje. Utrzymuje się dobrze ale przy paleniu, ale polecałabym go do większych pomieszczeń gdyż jest dość intensywny. Jednym słowem: dla mnie średni.
6.        
      


     WAIKIKI MELON
No. Melon. W końcu czuje melona. Przepiękny zapach. Jestem zakochana! Niby ma być tu zapach pomarańczy ale ja wyczuwam tylko słodkiego melona. Zapach utrzymuje się bardzo dobrze, nie dusi mnie. Jedynym zarzutem dla tego zapachu a raczej wosku jest to że tragicznie się kruszy. Nie mogłam go połamać bo po prostu się skruszył.
7.        
       

      
      A CHILD’S WISH
Producent wspomina coś o świeżym, orzeźwiającym zapachu kwiatów i pól. NIE. Tego wosku najbardziej nie lubie. Dla mnie jest on po prostu sztuczny. Drażni mój nos, nie mogę go palić za długo. Gaszę kominek po 15 mniutach. Niestety. Bubel.
8.      
              



            PARADISE SPICE
Mój pierwszy słodki zapach. Co pisze zapach domu.pl? „Egzotyczna wyspa skarbów: dojrzałych bananów i kremowej wanilii ze szczyptą cynamonu i odrobiną goździków.” I ja się z tym w 100% zgadzam. Dokładnie tak pachnie ten wosk i znowu. Słodki ale nie mdlący, dobrze utrzymujący się (do paru godzin po zgaszeniu), jednak przy paleniu kominek nie może stać zbyt blisko. Kolejny rewelacyjny wosk. Jestem na tak.
9.        
      


     HONEY BLOSSOM
Czuje kwiaty, czuje piżmo. Zapachdomu.pl wspomina coś o miodzie. Nope. Zero miodu. Słodziutki, kwiatowy zapach. Utrzymuje się pare godzin po paleniu. Jednak niczym mnie ie porwał. Ładny, słodki zapach.
    



LILAC BLOSSOMS
Bzy, bzy wszędzie bzyyyy. Uwielbiam, kocham ten zapach! Ten zapach prawdziwego bzu jak i tego wosku! Czysty bez przecudnie rozchodzący się po moim pokoju? TAK. Utrzymuje się bardzo dobrze. Polecam szczerze.




Plusy?
- utrzymywanie się zapachu
- wydajność
- cena ( w porównaniu do świeczek? Zabawna. Oczywiście jeżeli ktoś znajdzie swój zapach to warto zainwestować w świece lecz jeżeli lubicie je zmieniać tarty wychodzą lepiej.)
- gama zapachów
- łatwość użycia
- dostępność

A Wy co o nich sądzicie? Zaprasza do dyskusji w komentarzach:)

Pozdrawiam.

PS. Przepraszam za jakość zdjęć i brak „artyzmu” ale to moje początki :)

piątek, 7 marca 2014

TEST: Lovley, curling pump up maskara.

Witam.

Przychodzę do was z recenzją tuszu marki LOVLEY, CURLING PUMP UP. Na początku byłam sceptycznie nastawiona ze względu na silikonową szczoteczkę, która w innych tuszach mi się nie sprawdziła. Lecz jak to ja, z ciekawości nie wytrzymałam i kupiłam ją w Rossmanie za jedyne 9 zł! A więc co obiecuje producent?

"Idealnie wytuszowane rzęsy, piękne spojrzenie to cel naszego codziennego makijażu. Dzięki tej maskarze bez  użycia zalotki przygotujesz zniewalający makijaż każdego dnia. Rzęsy będą podkręcone i podniesione. Specjalna wyprofilowana sylikonowa szczoteczka w maskarze Pump up pozwoli Ci na precyzyjną stylizację rzęs i dokładne ich rozczesanie."

troche zdjęć:


efekt przed

efekt po




A co myślę ja? Owszem rzęsy są podkręcone, podniesione a na dodatek pogrubione i wydłużone. Nigdy nie miałam takie efektu na swoich oczach. Jestem zachwycona a dodatkowo maskara nie osypuję się podczas dnia. Wyprofilowana szczoteczka nie jest utrudnieniem (nie przepadam za takimi), tuszu nabiera się akurat. Zawsze daję jedną warstwę.

Opinia na KWC: 4,06

A wy co o nim myślicie? miałyście go? A może polecacie jakiś odpowiednik?