Witam po przerwie sesjowo - wakacyjnej.
Długo mnie tu nie było. Najpierw sesja, potem wakacje a potem zawirowania w życiu prywatnym. Ale w końcu przychodzę. Zaczynam nową serie na moim blogu - o cerze trądzikowej, mieszanej.
O mojej pielęgnacyjnej historii opowiem. Na początku pragnę zaznaczyć że nie jestem demratologiem i nie byłam u takiego. W okresie dojrzewania moja cera nie robiła mi większych problemów. Używałam jedynie żeli do mycia i jakiegoś kremu - najczęściej kozie mleko z Ziaji. Niestety - od jakiegoś roku zmagam się z dużym trądzikiem pojawiającym się w okolicach brody i ust. W pewnym momencie zaczęło mnie to po prostu boleć. Zaczęłam nakładać coraz większe ilości podkładu, niestety nie nawilżając przy tym mojej cery. Dopiero niedawno odkryłam, że mimo iż posiadam skóre mieszaną i trądzikową to potrzebuje nawilżenia. Od paru miesięcy robie peelingi, nawilżam na noc a na dzień matuje. Odkryłam też zbawienne właściwości glinki białej i maseczki manjishta.
W tym momencie moja cera nadal jest mieszana - tłusta strefa T + suche policzki. Mam trądzik (najprawdopodobniej hormonalny) i "kaszkę" na czole. Jestem także dumną posiadaczką pękniętego naczynka :)
Co jakiś czas będe dodawać post o kosmetykach, które się sprawdziły lub nie. Zapraszam!
pozdrawiam gorąco i obiecuje już nie znikać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz